[80 B3 1.6D] Forfiter
: 03 gru 2010, 14:10
Witam serdecznie wszystkich klubowiczów!
Od jakiegoś czasu zaglądam na forum, najczęściej w celu rozwiązania jakiegoś problemu z moim samochodem lub zasięgnięcia rady w sprawie np. opon zimowych.
Dotychczas nie czułem jakiejś szczególnej więzi z moim samochodem. Tak naprawdę jest to samochód mojej dziewczyny, która dostała go od ojca po tym, jak kupił sobie nowe auto. Dziewczyna nie ma prawa jazdy, ale żeby samochód nie gnił na jakimś parkingu, został powierzony mojej opiece.
Od jakiegoś czasu zastanawiałem się, czy warto przywrócić auto do jego dawnej świetności, ale wychodziłem z założenia, że więcej wydam na modernizację, niż Forfiter (bo tak go nazywamy) w ogóle jest wart. Jednak pieniądze to nie wszystko! Przekonał mnie o tym właśnie ten dział na forum.
Postanowiłem stopniowo, z umiarem przywrócić mojej osiemdziesiątce dawne, świeże oblicze. Jest w nim sporo do zrobienia. Na razie nie stać mnie nawet na podstawowe naprawy, nie mówiąc już o tuningu wizualnym, ale jak znajdę w najbliższym czasie pracę, to mój plan powoli zacznie wchodzić w życie.
Samochód został wyprodukowany w 1989 roku. Jest to diesel o pojemności 1.6l i zawrotnej mocy 54KM. Podstawowe rzeczy, jakie są w nim do zrobienia czy też do wymiany to:
- kolumna kierownicy (luzy mniej więcej 20 stopni obrotu kierownicy)
- alternator (w ciągu tygodnia dwa razy starł się i pękł pasek klinowy)
- inspekcja elektryki (różne kontrolki, przełącznik świateł drogowych itp. czasem nie działają)
- naprawa niedziałającego licznika
- naprawa hamulca ręcznego
- wymiana opon i inspekcja kół
- wymiana maski (po małym odprysku na rogu widać, że jest tam ponad 5mm szpachli)
- wymiana przedniej szyby (stara, wytarta, porysowana - rozmywa światła jadących z naprzeciwka, przez co strasznie oślepiają)
- montaż wspomagania, centralnego zamka i obrotomierza.
Ostatni myślnik to taki plan na trochę dalszą przyszłość. Choć dobrze by było pomyśleć o wspomaganiu już przy wymianie maglownicy. Myślałem też o wymianie silnika, ale to chyba poważniejszy zabieg. Ten, który mam jest w porządku, mało pali itd. ale ta moc jest jednak nieco za mała na tą masę. I tutaj pojawia się moje pytanie do was. Czy warto w tym staruszku wymieniać silnik?
Poniżej zamieszczam kilka zdjęć, które zrobiłem dziś rano w porywie emocji. Jak widać, mam jeszcze koło dojazdowe, po ostatniej przygodzie, ale chciałem zamieścić te fotki, żeby w przyszłości można było porównać je ze zmianami, jakie zaszły.
Od jakiegoś czasu zaglądam na forum, najczęściej w celu rozwiązania jakiegoś problemu z moim samochodem lub zasięgnięcia rady w sprawie np. opon zimowych.
Dotychczas nie czułem jakiejś szczególnej więzi z moim samochodem. Tak naprawdę jest to samochód mojej dziewczyny, która dostała go od ojca po tym, jak kupił sobie nowe auto. Dziewczyna nie ma prawa jazdy, ale żeby samochód nie gnił na jakimś parkingu, został powierzony mojej opiece.
Od jakiegoś czasu zastanawiałem się, czy warto przywrócić auto do jego dawnej świetności, ale wychodziłem z założenia, że więcej wydam na modernizację, niż Forfiter (bo tak go nazywamy) w ogóle jest wart. Jednak pieniądze to nie wszystko! Przekonał mnie o tym właśnie ten dział na forum.
Postanowiłem stopniowo, z umiarem przywrócić mojej osiemdziesiątce dawne, świeże oblicze. Jest w nim sporo do zrobienia. Na razie nie stać mnie nawet na podstawowe naprawy, nie mówiąc już o tuningu wizualnym, ale jak znajdę w najbliższym czasie pracę, to mój plan powoli zacznie wchodzić w życie.
Samochód został wyprodukowany w 1989 roku. Jest to diesel o pojemności 1.6l i zawrotnej mocy 54KM. Podstawowe rzeczy, jakie są w nim do zrobienia czy też do wymiany to:
- kolumna kierownicy (luzy mniej więcej 20 stopni obrotu kierownicy)
- alternator (w ciągu tygodnia dwa razy starł się i pękł pasek klinowy)
- inspekcja elektryki (różne kontrolki, przełącznik świateł drogowych itp. czasem nie działają)
- naprawa niedziałającego licznika
- naprawa hamulca ręcznego
- wymiana opon i inspekcja kół
- wymiana maski (po małym odprysku na rogu widać, że jest tam ponad 5mm szpachli)
- wymiana przedniej szyby (stara, wytarta, porysowana - rozmywa światła jadących z naprzeciwka, przez co strasznie oślepiają)
- montaż wspomagania, centralnego zamka i obrotomierza.
Ostatni myślnik to taki plan na trochę dalszą przyszłość. Choć dobrze by było pomyśleć o wspomaganiu już przy wymianie maglownicy. Myślałem też o wymianie silnika, ale to chyba poważniejszy zabieg. Ten, który mam jest w porządku, mało pali itd. ale ta moc jest jednak nieco za mała na tą masę. I tutaj pojawia się moje pytanie do was. Czy warto w tym staruszku wymieniać silnik?
Poniżej zamieszczam kilka zdjęć, które zrobiłem dziś rano w porywie emocji. Jak widać, mam jeszcze koło dojazdowe, po ostatniej przygodzie, ale chciałem zamieścić te fotki, żeby w przyszłości można było porównać je ze zmianami, jakie zaszły.