Ja jestem w tej kwestii doinwestowywania mniej więcej w połowie. Dodam, że gdyby to nie było stare, ocynkowane Audi ew. Volvo czy inne solidniejsze i ogólnie wytrzymałe auto to mogłoby się znacznie przechylić w stronę robienia tylko totalnie niezbędnych rzeczy. A z racji świetnej blacharki i dobrej mechaniki 80tka jest super wdzięcznym autem.
Do takich pancerników trzeba podejść w kompletnie inny sposób niż np. do Astry, Golfa czy jakiegoś Lancera z większym przebiegiem, to już słaba kwestia no chyba, że kocha się jazdę nim.
beast pisze:Pewnie ,że nie wiadomo co się trafi tak do końca , ale inwestowanie w samochod za 2 tys. ponad drugie tyle to dla mnie jakis absurd , tzn. ze kupiło sie niezła mine.
Pewne rezczy moga wyjść w trakcie ekspolatacji wiadomo , ale kupując samochod chyba nie kupuje sie takiego zeby zainwestować w niego dodatkowo 135 % wartości
Moim zdaniem w przypadku 80tki to nic złego w 80 B4 kupioną za 3000 zł doinwestować drugie tyle. Myślę, że często trzeba właśnie to zrobić, by nacieszyć się choć trochę autem, które nie zawiedzie i dobrze jeździ.
Jeśli swojego Avanta kupiłeś tanio i mało inwestujesz to albo masz szczęście albo po prostu ma się tylko kulać po drodze...
Piszesz o kwocie 4700 zł, znajdź mi proszę zadbane Audi 80 w tej cenie. Nigdy nie wiesz czy nie trafisz na ulepa z kilku w dodatku zalanego doktorem czy auto robione na najgorszych częściach. Jak się już auto jakiś czas ma to lepiej usiąśc i przekalkulować czy warto doinwestowywać na jeszcze lepszy stan, bo znasz mocne i słabe strony swojego egzemplarza niż podejmować kolejne ryzyko.
Ale mimo wszystko to:
Zrobiłem całkowicie zawieszenie, układ kierowniczy oraz układ hamulcowy co do śrubki. Silnik wymieniony z rzeczywistym przebiegiem 170kkm ( w poprzednim obróciło panewkę ) , nowy układ wydechowy oraz parę pierdół typu zegary VDO itd.
... i tak uważam, że da się zrobić dużo taniej bez robocizny i to nie na byle częściach.
Silnik pali 0,5 litra oleju na 1000km to robią remont bo poczucie że silnik posiada oznaki zużycia powoduje u nich dyskomfort psychiczny (choć dzisiejsze nowe samochody to jeszcze na gwarancji potrafią tyle wcinać).
No nie jest to tak wiele, ale z drugiej strony fajnie jak spala śladowe ilości, powiedzmy litr na 5000-10 000 km, toteż na długich trasach pod maskę można rzadziej zaglądać. Jak dla mnie jeszcze lepiej, a w naszych autach najczęsciej nie potrzeba do tego jakichś kosztownych remontów, o czym napisałem wyżej w swoim pierwszym poście w niniejszym wątku.