[B4 2.0E ABK] Rwanie i gaśnięcie silnika po rozgrzaniu
: 06 lis 2010, 14:54
Witam ponownie.
mam kolejny mały problem. Nawiązując do wcześniejszego tematu, odkamieniałem chłodnicę a przez to termostat mi się odblokował (wcześniej się zawiesił i nie puszczał wody na chłodnicę.
Obecnie mam taki problem. Auto odpala na zimnym na dotyk. Jadę, nagrzewa się do ok 90. Mogę przejechać ile chcę i nic. Ale jak go wyłączę, postoi z 5 minut i mu temperatura delikatnie spadnie to dzieją się cyrki.
Mianowicie po odpaleniu wariują obroty i silnik gaśnie w rezultacie, dodanie lekkie gazu nic nie da. Zadławi się i trup, dodam że z nawiewu w tym momencie coś spalinami zarzuca. Kolejna próba i jakby nigdy nic, wszystko działa.
Kolejna sprawa jak już jadę, ale też nie zawsze, jak jest nagrzany, i po zgaszeniu i ponownej jeździe, auto szarpie i go dławi, w okolicach 3000 obrotów, (tu zacząłem podejrzewać czujnik niebieski). Na jałowym biegu lekko falują w tym czasie obroty. kolo 1000. Dodam ze w pewnym momencie jak jechałem koło 90 km/h, na piątce, zaczęło go jak by to powiedzieć, "przytrzymywać i puszczać jak by był na gumce" tak elastyczne uczucie, dziwne bardzo. Raz się tak zdarzyło w tygodniu.
Po analizie forum moje przypuszczenia to albo czujnik, kable, albo osławiony przekaźnik 30. Nie zaglądałem bo wieje jak nie powiem co, deszcz pada i jest nieziemsko zimno a nie mam garażu. Zatem drodzy bracia i być może siostry, czy ktoś ma konkretny pomysł zanim wybiorę się na zabawę z grzebaniem??
Mam jeszcze jedno spostrzeżenie. Po odkamienianiu chłodnicy płyt gdzieś ucieka, powiedzmy do minimum z max w tydzień. Dystans jakieś 300 km. Nagrzewnica nie przepuszcza nigdzie nie widzę aby mi wyciekało na osłonę silninika czy do środka. Możliwe że kamień gdzieś się przeżarł i przez kanały chłodzące gdzieś się miesza z paliwem i daje takie cyrki??
mam kolejny mały problem. Nawiązując do wcześniejszego tematu, odkamieniałem chłodnicę a przez to termostat mi się odblokował (wcześniej się zawiesił i nie puszczał wody na chłodnicę.
Obecnie mam taki problem. Auto odpala na zimnym na dotyk. Jadę, nagrzewa się do ok 90. Mogę przejechać ile chcę i nic. Ale jak go wyłączę, postoi z 5 minut i mu temperatura delikatnie spadnie to dzieją się cyrki.
Mianowicie po odpaleniu wariują obroty i silnik gaśnie w rezultacie, dodanie lekkie gazu nic nie da. Zadławi się i trup, dodam że z nawiewu w tym momencie coś spalinami zarzuca. Kolejna próba i jakby nigdy nic, wszystko działa.
Kolejna sprawa jak już jadę, ale też nie zawsze, jak jest nagrzany, i po zgaszeniu i ponownej jeździe, auto szarpie i go dławi, w okolicach 3000 obrotów, (tu zacząłem podejrzewać czujnik niebieski). Na jałowym biegu lekko falują w tym czasie obroty. kolo 1000. Dodam ze w pewnym momencie jak jechałem koło 90 km/h, na piątce, zaczęło go jak by to powiedzieć, "przytrzymywać i puszczać jak by był na gumce" tak elastyczne uczucie, dziwne bardzo. Raz się tak zdarzyło w tygodniu.
Po analizie forum moje przypuszczenia to albo czujnik, kable, albo osławiony przekaźnik 30. Nie zaglądałem bo wieje jak nie powiem co, deszcz pada i jest nieziemsko zimno a nie mam garażu. Zatem drodzy bracia i być może siostry, czy ktoś ma konkretny pomysł zanim wybiorę się na zabawę z grzebaniem??
Mam jeszcze jedno spostrzeżenie. Po odkamienianiu chłodnicy płyt gdzieś ucieka, powiedzmy do minimum z max w tydzień. Dystans jakieś 300 km. Nagrzewnica nie przepuszcza nigdzie nie widzę aby mi wyciekało na osłonę silninika czy do środka. Możliwe że kamień gdzieś się przeżarł i przez kanały chłodzące gdzieś się miesza z paliwem i daje takie cyrki??