[B4 2.0 ABK - LPG] Strzały w kolektor nie ustępują
: 04 paź 2011, 19:25
Witam serdecznie.
Temat powtórzony, ale przypadek zupełnie inny, ponieważ zastosowanie Waszych rad zupełnie nie pomaga w usunięciu problemu. Nie zmienia to jednak faktu, że pierwszy raz w życiu zakładam temat na forum, więc jeśli technicznie popełniłem jakiś błąd, to z góry przepraszam i czekam na instrukcje.
Instalacja II generacji, o której poczytałem trochę za późno
Problem:
Zaczęło się od przerywania pracy silnika na biegu jałowym (po wciśnięciu sprzęgła). Przy zmianie biegu z 4 na 5 przy 120 km/h samochód gasł. Później ta granica przesunęła się w dół i silnik uprzykrza życie w trybie miejskim - odpalanie prawie na każdym skrzyżowaniu. Kilka dni później po powrocie do domu (zdecydowanie na ciepłym silniku), nie wyłączyłem go od razu, ale delikatnie sprowadziłem do wolnych obrotów. Przez chwilę trzymał 750 rpm, po chwili coś go przerywało i obroty sam podniósł do 2500, później 700 - 400 - i zgasł. Przy odpaleniu silnik ledwie łapał 400 rpm lub mniej i nie mógł się podnieść. Lekkie dodanie gazu powoduje strzał w kolektor. Po takiej akcji na zimnym silniku z rana można odpalić i jeździć do kolejnej takiej sytuacji, np. na środku skrzyżowania. Odnoszę wrażenie jakby coś się gdzieś przytykało. Ale przede wszystkim chciałem zlikwidować te wystrzały w kolektor, bo zamówiłem przepływomierz i chcę go zamontować już w "bezpiecznym środowisku", w którym nic go nie trafi.
Nowe części:
Kopułka i palec Behru,
Kable WN Behru,
Świece NGK,
Filtr gazu,
Filtr powietrza
Co zrobiłem:
Wyeliminowałem lewe powietrze na gumie przepływomierza,
Regulacja u gazownika, który nadał odpowiednią mieszankę - była uboga
Dziś wracając od gazownika poczułem nową moc silnika - to była istna poezja i myślałem, że koniec kłopotów. Po przejechaniu 30 km postawiłem auto na 2 godziny. Później pojechałem 1 km i postój 20 minut. Następne odpalanie wyglądało jak wyżej z wystrzałem w kolektor. Różnica taka, że nie odpala już na benzynie (kostka przepływomierza odłączona). Kręci, ale bez efektu. Na LPG, jak kręcę bez dodawania gazu to co któryś raz odpali w obrotach 200 rpm i gaśnie nie utrzymując pracy silnika. Dodanie gazu to strzał.
Koledzy moje ręce opadły do samej ziemi, zabrałem zakupy, poszedłem do domu, auto stoi. Czy ktoś dostrzega co mogę pomijać w całej tej historii?
Proszę o Wasze opinie...
Temat powtórzony, ale przypadek zupełnie inny, ponieważ zastosowanie Waszych rad zupełnie nie pomaga w usunięciu problemu. Nie zmienia to jednak faktu, że pierwszy raz w życiu zakładam temat na forum, więc jeśli technicznie popełniłem jakiś błąd, to z góry przepraszam i czekam na instrukcje.
Instalacja II generacji, o której poczytałem trochę za późno
Problem:
Zaczęło się od przerywania pracy silnika na biegu jałowym (po wciśnięciu sprzęgła). Przy zmianie biegu z 4 na 5 przy 120 km/h samochód gasł. Później ta granica przesunęła się w dół i silnik uprzykrza życie w trybie miejskim - odpalanie prawie na każdym skrzyżowaniu. Kilka dni później po powrocie do domu (zdecydowanie na ciepłym silniku), nie wyłączyłem go od razu, ale delikatnie sprowadziłem do wolnych obrotów. Przez chwilę trzymał 750 rpm, po chwili coś go przerywało i obroty sam podniósł do 2500, później 700 - 400 - i zgasł. Przy odpaleniu silnik ledwie łapał 400 rpm lub mniej i nie mógł się podnieść. Lekkie dodanie gazu powoduje strzał w kolektor. Po takiej akcji na zimnym silniku z rana można odpalić i jeździć do kolejnej takiej sytuacji, np. na środku skrzyżowania. Odnoszę wrażenie jakby coś się gdzieś przytykało. Ale przede wszystkim chciałem zlikwidować te wystrzały w kolektor, bo zamówiłem przepływomierz i chcę go zamontować już w "bezpiecznym środowisku", w którym nic go nie trafi.
Nowe części:
Kopułka i palec Behru,
Kable WN Behru,
Świece NGK,
Filtr gazu,
Filtr powietrza
Co zrobiłem:
Wyeliminowałem lewe powietrze na gumie przepływomierza,
Regulacja u gazownika, który nadał odpowiednią mieszankę - była uboga
Dziś wracając od gazownika poczułem nową moc silnika - to była istna poezja i myślałem, że koniec kłopotów. Po przejechaniu 30 km postawiłem auto na 2 godziny. Później pojechałem 1 km i postój 20 minut. Następne odpalanie wyglądało jak wyżej z wystrzałem w kolektor. Różnica taka, że nie odpala już na benzynie (kostka przepływomierza odłączona). Kręci, ale bez efektu. Na LPG, jak kręcę bez dodawania gazu to co któryś raz odpali w obrotach 200 rpm i gaśnie nie utrzymując pracy silnika. Dodanie gazu to strzał.
Koledzy moje ręce opadły do samej ziemi, zabrałem zakupy, poszedłem do domu, auto stoi. Czy ktoś dostrzega co mogę pomijać w całej tej historii?
Proszę o Wasze opinie...