[B4 ABT] układ chłodzenia
: 29 lip 2012, 10:56
Witam serdecznie koledzy!
Mam problem z moją 80-tką. Może opiszę sytuację od początku, ja już nie wiem o co chodzi i jak powinno być prawidłowo, a może Wy mi coś doradzicie.
Odkąd kupiłem samochód, strasznie puchły węże od chłodnicy, temperatura na wskaźniku wolno rosła a w trasie spadała do 50stopni nawet, zawiozłem więc samochód do mechanika i diagnoza - wymiana termostatu, odpowietrzenie układy, co do wskaźnika, podobno sam wskaźnik zepsuty. Ok, pojeździłem 1-2dni, wężę znowu spuchnięte, mechanik mówi - wymienić korek, wymieniłem korek na najtańszy zamiennikza 7 zł. Stary korek (oryginalny ze znaczkiem audi)nigdy nie syczał, nigdy nic nie spuszczał ciśnienia, nowy działa na troche innej zasadzie.
Generalnie jest tak: płynu na zimnym mam na minimum, silnik (pracujący) rozgrzany, wszystko jest ok, słychać delikatne syczenie z korka, podkreślam delikatne, im wyższa temperatura, tym płyn rośnie, widać to od 90 na oko stopni, płyn rośnie aż pod korek, wtedy włącza się wentylator i płyn z powrotem maleje. To zaobserwowałem oczywiście na postoju, na biegu jałowym. Podczas jazdy nigdy nie nie wyrzuciło płynu z korka więc myślę sobie, jest ok. Węże są miękkie, delikatnie twardną (ale nie puchną) przy temperaturze własnie 90+ stopni jak rośnie płyn i włącza się wentylator, po wyłączeniu wentylatora i spadku płynu węże znowu miękną.
Po zgaszeniu silnika słychać syczenie, piszczenie spod korka, jakby upuszczał ciśnienie, płyn zawsze rośnie idealnie pod korek i stoi tak, syczenie ustaje, węże delikatnie twardną, po jakimś czasie (około 15-20min) słychać znowu syczenie, poziom płynu opada a węże miękną i jest ok.
Mechanik powiedział, że wszystko jest ok, że ten układ potrzebuje tylko minimalnego ciśnienia i wszystko gra. OK, jeździłem tak miesiąc, aż tu nagle, wczoraj rano podnoszę maskę samochodu i zonk, w okolicach korka na zbiorniczku wyciekło trochę płynu, na oko z 0,5cm, wytarłem do sucha, zakręciłem ponownie korek, pojechałem przetestować, rozgrzałem silnik do 90stopni+, włączył się wentylator, wyłączam silnik, płyn idzie pod korek i trzyma, nic nie puszcza, potem opadł i jest ok. Mówię - dziwne ale może to jednorazowy wybryk , wracam za 3h - to samo, korek mokry. Powtórzyłem całą operację jeszcze raz, wracam dzisiaj rano i korek suchy. Płynu ubyło tak jak mówiłem około 0,5cm. Ręce mi opadają. Kochani, powiedzcie, czy tak powinien pracować układ chłodzenia? A jeśli nie, to jak?
Oprócz tego problemu i wskaźnika temperatury, który okłamuje sporo nic innego nie zauwazyłem, auto ma moc, spalanie 10l po mieście z klimą! Wszystko gra, no może oprócz kilkukrotnego szarpania na zimnym i bicia na kierownicy powyżej 140km/h ale to nie ten temat ...
Dodam jeszcze, nie wiem czy ma to jakiś związek, mechanik wymienił mi szary czujnik temp na nowy zamiennik, ten jednak też był do bani, bo ciągle wskazywał 110stopni, nagrzewał się od 50 do 90 w 1min, wentylator włączał przy 50-60 itp...Więc wymieniłem z powrotem na stary i nagle wszystko się naprawiło, wskazówka wskazywała równe 90 itp i w tym samym czasie pojawił się ten wyciek spod korka, dzisiaj rano już tego wycieku nie było a przy jeździe próbnej wskaźnik znowu świruje, bo pokazuje maksymalnie 70stopni.
Termostat jest ok, bo dolny wąż jest ciepły po przejechaniu kilku km, czyli otwiera się przy okołu 87 czy ilu tam stopniach.
Proszę doradźcie mi coś, jak to wszystko powinno działać bo ja już zgłupiałem. Ewentualnie, czy znacie jakiegoś DOBREGO mechanika z częstochowy, do którego można mieć zaufanie i zrobi tak jak być powinno?
Pozdrawiam!
Aha, dodam jeszcze, że kupiłem jeszcze inny korek, zamiennik za 20zł tym razem, TOPRAN bodajże i on tak samo jak oryginalny w ogóle nie puszcza ciśnienia, a węże na nim strasznie puchną.
Ten mój korek za 7zł, nawet jak ścisnę przy wyłączonym silniku węże to słychać syczenie, jakby spuszczał ciśnienie, czyli chyba ok, a ten topran i mój oryginalny nie puszczają nic, są szczelne i węże na nich strasznie puchną, jakby je miało zaraz rozsadzić.
Mam problem z moją 80-tką. Może opiszę sytuację od początku, ja już nie wiem o co chodzi i jak powinno być prawidłowo, a może Wy mi coś doradzicie.
Odkąd kupiłem samochód, strasznie puchły węże od chłodnicy, temperatura na wskaźniku wolno rosła a w trasie spadała do 50stopni nawet, zawiozłem więc samochód do mechanika i diagnoza - wymiana termostatu, odpowietrzenie układy, co do wskaźnika, podobno sam wskaźnik zepsuty. Ok, pojeździłem 1-2dni, wężę znowu spuchnięte, mechanik mówi - wymienić korek, wymieniłem korek na najtańszy zamiennikza 7 zł. Stary korek (oryginalny ze znaczkiem audi)nigdy nie syczał, nigdy nic nie spuszczał ciśnienia, nowy działa na troche innej zasadzie.
Generalnie jest tak: płynu na zimnym mam na minimum, silnik (pracujący) rozgrzany, wszystko jest ok, słychać delikatne syczenie z korka, podkreślam delikatne, im wyższa temperatura, tym płyn rośnie, widać to od 90 na oko stopni, płyn rośnie aż pod korek, wtedy włącza się wentylator i płyn z powrotem maleje. To zaobserwowałem oczywiście na postoju, na biegu jałowym. Podczas jazdy nigdy nie nie wyrzuciło płynu z korka więc myślę sobie, jest ok. Węże są miękkie, delikatnie twardną (ale nie puchną) przy temperaturze własnie 90+ stopni jak rośnie płyn i włącza się wentylator, po wyłączeniu wentylatora i spadku płynu węże znowu miękną.
Po zgaszeniu silnika słychać syczenie, piszczenie spod korka, jakby upuszczał ciśnienie, płyn zawsze rośnie idealnie pod korek i stoi tak, syczenie ustaje, węże delikatnie twardną, po jakimś czasie (około 15-20min) słychać znowu syczenie, poziom płynu opada a węże miękną i jest ok.
Mechanik powiedział, że wszystko jest ok, że ten układ potrzebuje tylko minimalnego ciśnienia i wszystko gra. OK, jeździłem tak miesiąc, aż tu nagle, wczoraj rano podnoszę maskę samochodu i zonk, w okolicach korka na zbiorniczku wyciekło trochę płynu, na oko z 0,5cm, wytarłem do sucha, zakręciłem ponownie korek, pojechałem przetestować, rozgrzałem silnik do 90stopni+, włączył się wentylator, wyłączam silnik, płyn idzie pod korek i trzyma, nic nie puszcza, potem opadł i jest ok. Mówię - dziwne ale może to jednorazowy wybryk , wracam za 3h - to samo, korek mokry. Powtórzyłem całą operację jeszcze raz, wracam dzisiaj rano i korek suchy. Płynu ubyło tak jak mówiłem około 0,5cm. Ręce mi opadają. Kochani, powiedzcie, czy tak powinien pracować układ chłodzenia? A jeśli nie, to jak?
Oprócz tego problemu i wskaźnika temperatury, który okłamuje sporo nic innego nie zauwazyłem, auto ma moc, spalanie 10l po mieście z klimą! Wszystko gra, no może oprócz kilkukrotnego szarpania na zimnym i bicia na kierownicy powyżej 140km/h ale to nie ten temat ...
Dodam jeszcze, nie wiem czy ma to jakiś związek, mechanik wymienił mi szary czujnik temp na nowy zamiennik, ten jednak też był do bani, bo ciągle wskazywał 110stopni, nagrzewał się od 50 do 90 w 1min, wentylator włączał przy 50-60 itp...Więc wymieniłem z powrotem na stary i nagle wszystko się naprawiło, wskazówka wskazywała równe 90 itp i w tym samym czasie pojawił się ten wyciek spod korka, dzisiaj rano już tego wycieku nie było a przy jeździe próbnej wskaźnik znowu świruje, bo pokazuje maksymalnie 70stopni.
Termostat jest ok, bo dolny wąż jest ciepły po przejechaniu kilku km, czyli otwiera się przy okołu 87 czy ilu tam stopniach.
Proszę doradźcie mi coś, jak to wszystko powinno działać bo ja już zgłupiałem. Ewentualnie, czy znacie jakiegoś DOBREGO mechanika z częstochowy, do którego można mieć zaufanie i zrobi tak jak być powinno?
Pozdrawiam!
Aha, dodam jeszcze, że kupiłem jeszcze inny korek, zamiennik za 20zł tym razem, TOPRAN bodajże i on tak samo jak oryginalny w ogóle nie puszcza ciśnienia, a węże na nim strasznie puchną.
Ten mój korek za 7zł, nawet jak ścisnę przy wyłączonym silniku węże to słychać syczenie, jakby spuszczał ciśnienie, czyli chyba ok, a ten topran i mój oryginalny nie puszczają nic, są szczelne i węże na nich strasznie puchną, jakby je miało zaraz rozsadzić.