Witam wszystkich czytających ten post, proszę nie zrażajcie sie jego długością, ani formą (pismakiem jest z zawodu więc sobie lubię popisać:).
W słoneczny poranek dnia przedwczorajszego z braku zajęć innych postanowiłem pogrzebać tym razem przy własnym aucie. A jak to w życiu we własnym samochodzie jest co zrobić. Po różnych niuansach z wolnymi obrotami, przełączaniem B/G, szarpaniem postanowiłem zacząć od rzeczy w miarę prostych i zainwestować trochę w auto. Z uśmiechem na twarzy odwiedziłem placówkę Inter Cars i zakupiłem w niej filtr powietrza...ale nie byle jaki bo chciałem coś prawie jak oryginał. Decyzja nie trwała długo i wybór padł na Knechta. poważna inwestycja za 16 złotych. Wróciłem do garażyku i przy okazji zmiany filtra zacząłem sobie dłubać przy wtrysku. Dłubałem, wymieniałem, podmieniałem, odpalałem (do niczego oczywiście sensownego nie doszedłem..aha robiłem to bo nie odpala mi dobrze jak jest zimny) aż w końcu zbliżała sie godzina 17. Były walentynki więc wolałem nie ryzykować spóźnienia (które musiałby zostać usprawiedliwione romansowaniem z samochodem) i poskładałem wszystko do kupy spowrotem. Odpalam, odjeżdżam, przejechałem ze 3 km i naglę bęc! Szarpie na gazie, coś sie zamula okropnie i fałszywie, przełączam na B i dosłownie liść. Myślę sobie, ty partaku od ośmiu boleści, już czegoś nie dokręciłeś, już jakiś kabelek niechlujnie założyłeś, ach tam. Zatrzymałem się pod sklepem spożywczym, kupiłem mały napoik i prezent dla oblubienicy (winko, a jak:) i podnoszę maskę; szukam, sprawdzam, nasłuchuję i nic, wszystko ok. A obroty silnika na jałowcowym biegu sięgają już prawie 200 na minutę. Zamknąłem maskę i ruszyłem dalej w trasę do domu. Jadę, przyspieszenie ok, ale przy każdorazowym puszczeniu gazu aż silnikiem zarzuca, telepie, aż upraszający sie wymiany środkowy tłumik w geście rozpaczy zaczął od tego telepania uderzać w podłogę. Nic, jadę, dzwonie w tym czasie do Danka i w geście rozpaczy proszę o pomoc, o kompa, o Vaga o cokolwiek. Umówiliśmy sie na dzisiaj.
I tak spędziłęm noc ze świadomością że z Audi sie dzieje coś niedobrego. Przyjechałem do pracy, po drodze prychał nadal i robię swoje. Zjawił sie też Danek. Podłączamy, patrzymy sprawdzamy. Ciekłokrystaliczny monitor laptopa Danka, w którego wpatrujemy ssie jak dziecko w wystawę mówi nam: COś BYć NIE DOBRZE, LAMBDA RAZ DZIAłA RAZ NIE DZIAłA, ZWALNIA, ZATRZYMUJE SIE ale na benzynie ok, no może oprócz przebogatej mieszanki w granicahc 0.5 lambda. Nic, kombinujemy. Daniel ogląda mój stary filtr, który wczoraj potraktowany niczym odpada i śmieć zakończył swój żywot w koszu. Postanawia go włożyć spowrotem. Montujemy tę niechcianą część marki JC Premium w miejsce jeszcze błyszczącego Knechta i bęc, wszystko działa jak dawniej, jak ręką odjął. Nawet Lambda zaczyna pracować. Montujemy nowy filtr i muka, nie dział dobrze. Gdzie tu jest zonk, czyżby audi nie tolerowało częsci lepszych producentów? Wcale nie, rozwiązanie opatentował Danek, ono tylko przyzwyczaiło sie do starego i lekko wybrudzonego filtra, z którym już żyło od zeszłorocznych wakacji. Danek z błyskiem w oku podregulował magiczne cyferki na kompie, pokręcił coś na reduktorze i auto działa!!! Działa jak dawniej!
Problem opanowany, poprostu po wymianie FILTRA POWIETRZA trzeba było przeregulować instalację (oczywiste). Ale nic, Danek pojechał w swoją stronę a ja dalej grzebię. Szukam przyczyny ciężkiego rozruchu. Myślę sobie, raz sie żyje, skoryguję ciśnienie paliwa, raz cich sprężyna podcięta trochę. Składam, odpalam, pszczółka.
Myśle sobie, dobry dzień dziś mam, tak się ładnie audi dało naprawić, trzeba mu zrobić prezent (w końcu walentynki były wczoraj). Trach do Inter Carsu. Kupuję to to to tamto i na koniec mówię..i jeszcze przewody zapłonowe do A80 Abt z 94 roku. I są, piękne, czarne z lśniącymi srebrnymi końcówkami BERU. Ach jak mina posmutniała gdy sprzedawca niczym SS man najgorszy wykrzyknął cenę 102 zł! Ale niech tam, niech ma Audi nowe, niech ma dobre, byle tylko dobrze pracowała. Wziąłem Beru bo te które miała dotychczas też były beru tylko z 94 roku (i od 45 tys km na gazie śmigały, strzału nigdy nie było). Ucieszony niczym dziecko przy straganie w odpust św Rocha zamontowałem je szybko 1-3-4-2. Odpalam, pyk, dotyk chodzi (był ciepły to ładnie zapalił). Ach co za melodia, idealne obroty na gazie, na benzynie, ach cóż za praca. Nic, wracam do domu. Mam ponad 20 km więc sprawdzam co po regulacji potrafi, czy nic nie muli, a on nic, przyspiesza, pięknie wyhamowuje silnikiem, żadnych szarpnięć. Poezja i przyspieszenie jakby sie poprawiła, pewnie po regulacji LPG, a może dzięki nowym kabelkom. Nie wiem, nie dochodzę, słucham jak pracuje, nic nie jest dziś ważne, tylko szemranie audi...