Z kolegą chcieliśmy zmienić przełącznik zespolony (mam ten starego typu, spaliły mi się awaryjki w nim, więc chciałem zmienić) na ten okrągły. Z tego co się orientowałem, to w nowym są inne kostki, a kable pasują pod kolor. U mnie chyba niekoniecznie.
Dodam, że na czas zmiany odłączyliśmy aku.
Odcięliśmy kable z lewej i z prawej wiązki idącej do starych kostek pająka oraz jeden żółty kabelek znajdujący się w górnej osłonie pająka (czy to masa ? ; czarna plastikowa osłona -> w nowym pająku ten kabelek patrząc po kolorach znajdował się w wiązce odchodzącej od prawej kostki, w plastikowej osłonie nic tam nie było).
Dajmy na przykład w nowym pająku były dwa czerwone grube kable i jeden szary odchodzące od kostki z kierunkami i światłami, a u mnie w aucie w tej wiązce był jeden gruby czerwony i dwa szare. Było też chyba o 2-3 kable za mało (u mnie). Z drugiej strony też się coś nie zgadzało (jej nie podłączyliśmy). Po prawie kompletnym podłączeniu lewej strony przełącznika podłączyliśmy aku, żeby sprawdzić czy ta strona działa. Światła działały, kierunki nie, kolega próbował stykać szare kable z czerwonymi i wtedy cały czas paliły się kierunki, nie migały (raz z jednej, raz z drugiej strony, zależy od kabli, które spinał).
Poszedłem na tył auta, żeby sprawdzić światła z tyłu. Pozycyjki świeciły się bardzo mocno (byłem przekonany, że to światła stopu się palą cały czas). Poprosiłem kolegę, by depnął hamulec nożny. Moje domysły się "potwierdziły", gdyż przy depnięciu hamulca na ułamek sekundy światła stopu gasły (działało to mniej więcej tak, że przy włączonych światłach z tyłu miałem zamiast pozycyjek stop, przy lekkim wciśnięciu, stop gasł, ale pozycyjek również nie było - tylko z tyłu), przy gwałtowniejszym wciśnięciu stop znów się załączał - można to porównać do mrugania - przy odpuszczaniu pedału hamulca znów na ułamek sekundy światła stopu z tyłu gasły i po puszczeniu znów się zapalały).
Nie mając zbytnio czasu na zabawę stwierdziliśmy, że wracamy do starego przełącznika. Połączyliśmy stare kostki z kablami, wpiąłem stary przełącznik, światła były. Teraz z tyłu były światła pozycyjne (o ile pamiętam), ale na pewno nie było świateł stopu. Teraz przy lekkim musnięciu pedału załączały się światła stop, przy dalszym depnięciu od razu się wyłączały, to samo przy odpuszczaniu pedału (przy samym końcu na chwilkę włączały się, zaraz potem nic). Analogicznie więc do uprzedniej sytuacji w garażu, gdzie cały czas świeciły się stopy i gasły na chwilkę.
Nie podłączałem zegarów i odpalam auto - "ty ty ty ty ty ty ty" ciężko kręciło, odpuściłem, zdziwiłem się, bo stało tydzień w garażu nieodpalane i zapaliło godzinę wcześniej na dotyk, jak zawsze. Przekręciłem kluczyk raz jeszcze i po pierwszym obrocie odpalił jakby z wyższymi obrotami (jakbym miał nogę na gazie) i chodził. Odwiozłem kolegę na uczelnię, zaparkowałem sobie na parkingu i podłączyłem zegary, wszystko fajnie, nawet mi kierunki zaczęły odbijać.
Chcę wracać do domu, odpalam auto i, kręci jeszcze wolniej - "ty ty ty ty" cisza. Przekręcam kluczyk raz jeszcze i padł aku, słychać tylko cyknięcie, nie kręci

Co się mogło stać podczas zmieniania pająka? O co w ogóle chodzi z tymi światłami stopu? Czemu akumulator się rozładował? Jakie tu powiązanie w ogóle pająka z akumulatorem albo pająka ze światłami stopu? W ogóle nie rozumiem tego.
Prosiłbym bardzo o pomoc.
Pozdrawiam