
Problem nastąpił kiedy ubiegłego roku wymieniłem rozrząd, akumulator, zregenerowałem alternator i wymieniłem świece ( skusiła mnie cena 100zł za komplet świec ). Nadeszły przymrozki i auto kręciło, jęczało i po około 3-5 minutach prób wreszcie odpaliło. W zasadzie to schemat następował przy 7 stopniach Celsjusza lub mniej. Wymieniłem akumulator bo poprzedni ponoć nadawał się do malucha. Po wymianie nastąpiła nieznaczna poprawa, auto trochę szybciej odpalało, niemniej musiałem dalej kręcić i kręcić i kręcić. W końcu postanowiłem wymienić świece. Po konsultacji z Panem w sklepie dobrał mi jakieś świece NGK za które zapłaciłem 160zł komplet. Przy wymianie okazało się, że dwie stare świece były spalone. Po zmianie świec myślałem, że problem zniknął ( wszak dwie świece były spalone, więc silnik miał prawo się buntować ). Pełen optymizmu poszedłem dzis rano ( po półtorej doby stania w garażu ) odpalić auto. Generalnie zmian jakichkolwiek nie ma poza tym, że teraz tak ładnie i równo kręci, że aż dziwie się, dlaczego silnik nie zaskakuje.
Teraz pytanie:
Czy wie ktoś dlaczego tak się dzieję? Mam obwiniać rozrząd czy pompę? A może przyczyna leży gdzieś głębiej?
Warto dodać, że w lecie samochód odpalał jak elegancko a gdy przejechałem jakiś dystans, zgasiłem silnik i odpaliłem znów to po chwili jazdy miałem wrażenie, że tak trochę muli, pracuje nieregularnie, że jakoś więcej gazu musiałem dać żeby ruszyć. Silnik zdecydowanie inaczej pracował, bo nawet taki laik jak ja słyszał różnice w jego pracy.
Jeżeli będzie ktoś chętny zajrzeć ( z okolic Wrocławia ) do mojej 80tki to będę wdzięczny. Fortuny ze mnie nikt nie ściągnie bo nie ma jak, niemniej dla ratowania tego wspaniałego samochodu warto zacisnąć pasa.
Błagam o ratunek.
.Poprawione.