Wczoraj pod samym domem zauważyłem że wydobywa mi się spod maski pełno pary, otworzyłem maskę i wszystko zalane było płynem chłodzącym.
Zlokalizowałem że cały czujnik pod wpływem ciśnienia mi wysadziło z tej rurki (ten niebieski) razem z gumą. Generalnie uspokoiłem się i za 2,5 godziny gdy wszystko się schłodziło, przyszedłem założyć czujnik. Okazało się że zawleczka metalowa pod czujnikiem co to wszystko trzyma była za luźna i przy pociągnięciu za kabel czujnik sam po prostu wychodził mimo że ona była założona.
Scisnąłem tą zawleczkę i założyłem ponownie czujnik i on już siedzi mocno.
Przejechałem potem samochodem około 7km i nie było pary ani wycieku, samochód jeździ.
Ale jak opowiedziałem o tym ojcu to od rana mnie straszy że mogę mieć wysadzoną chłodnicę lub coś innego dlatego to wystrzeliło i że był taki duży wyciek.
Moje pytanie czy mam się martwić i jak można sprawdzić czy wszystko po za tym czujnikiem jest ok, czy chłodnica działa , dodam że płyn chłodzący w zbiorniku jest między minimum i maximum, po przejechaniu 7 km nie było wycieku ani pary a temperatura na zegarach jest taka jak była wcześniej.