Jak już wcześniej wspomniałem - Audi zostało w sobotę (1 grudnia) wieczorem odebrane od mechanika. Jestem jedynie umiarkowanie zadowolony.
Przejdźmy do początku tej historii. Auto zostawiłem 6 października z dość długą listą rzeczy do przejrzenia i/lub naprawy. Tak naprawdę był to silnik i troszkę małych pierdółek. Umówiliśmy się na 2-3 tygodnie. Już po oględzinach mechanik stwierdził, że powinienem nastawić się na trzy tygodnie, z racji tego, że trzeba będzie zrzucać głowicę.
Pierwszy w ruch poszedł silnik. Głowica została wysłana na test, czy nadaje się do remontu, czy może lepiej kupić i wyremontować inny silnik. Zdała test. W międzyczasie zaczęły pojawiać się problemy. Podobno córka mechanika zachorowała i trafiła do szpitala. Pierwsze opóźnienie. Z trzech tygodni miały zrobić się cztery. Ja w międzyczasie zakupiłem auto zapasowe - A4 B5. Po czterech tygodniach jak zadzwoniłem okazało się, że tym razem mechanik trafił do szpitala, gdzie spędził dwa i pół tygodnia. Wyszedł w czwartek 29 listopada. Obiecał mi, że do 1 grudnia wszystko... "poskłada". Od razu wiedziałem, że wpłynie to negatywnie na naprawę. Do wielu rzeczy podszedł za późno i nie miał szans na zdobycie potrzebnych części. Jak się okazuje, do B3 przed 1989 rokiem nie łatwo wyrwać części na przysłowiowym szrocie.
A teraz przejdźmy do konkretów:
1) SILNIK - prócz rozrządu miała zostać sprawdzona przyczyna zbyt niskiego ciśnienia oleju na wolnych obrotach przy rozgrzanym oleju. Zauważyłem również okresowo pojawiającą się czarną chmurę z wydechu przy wyższych obrotach, oraz konsumpcję oleju. Diagnoza zapadła szybko - zużyte pierścienie.
Co zostało zrobione?
- kompletny rozrząd z pompą wody
- wymiana paska (tak, jednego...) wieloklinowego - tutaj pierwszy zarzut - został jeden stary Boschowski pasek, który aż razi starocią na tle nowego Conti
- wymiana pompy oleju - stara była dość mocno porysowana
- wymiana uszczelki pod głowicą - puszczała olej (była wymieniona jakiś czas temu, bez planowania głowicy)
- planowanie głowicy
- wymiana pierścieni zaworowych
- wymiana uszczelniaczy
- wymiana popychaczy hydraulicznych
- wymiana wtryskiwaczy
- wymiana uszczelki pokrywy zaworów
- przegwintowanie gniazd śrub alternatora (jak się okazało alternator trzymał się ledwo na jednej śrubie - wszystkie gniazda były rozpieprzone)
Efekt? Silnik chodzi fajnie. Jednakże - mimo wszystko problem zbyt niskiego ciśnienia oleju nie ustał. Potrzeba więcej czasu do pojawienia się "brzęczyka", ale teraz temperatura zewnętrzna jest sporo niższa i też ma to wpływ. Przy temperaturze +35st. kontrolka i brzęczyk atakowały mnie już po kilku minutach jazdy...
Ciekawostka: dostałem polecenie poszukania podstawy filtra olejowego do tego auta. Podczas wymiany filtra podstawa podpadła mechanikowi. Podobno nie było na niej ani grama oleju. Tutaj następny minus dla mechanika. Jak się okazuje, jest to identyczna podstawa filtra jak w ogromnej ilości samochodów grupy VAG. Używek na allegro jest kilka stron. Nie wiem jeszcze czy mam szukać używki czy wywalić ok. 80€ za nową. Akurat nie doszukałem się informacji na temat jakiejś awaryjności tegoż podzespołu w naszych autach. Okej, wszystko się zużywa, jednakże z racji ogromnej ilości aut, w których została zastosowana, można dorwać z sporo młodszego samochodu pasującą część.
2) OSPRZĘT SILNIKA - na kilka dni przed wyjazdem do Polski padł mi czujnik temperatury cieczy chłodzącej. Został wymieniony.
3) UKŁAD NAPĘDOWY I ZAWIESZENIE - podejrzewałem jakiś przegub do wymiany (chrobotanie przy ruszaniu); co do zawieszenia prosiłem o pełne sprawdzenie. Okazało się, że faktycznie lewy przegub zewnętrzny trzeba było wymienić. I został wymieniony. Niestety, przy drodze powrotnej usłyszałem (pod obciążeniem) bardzo mocne chrobotanie przy zawracaniu z prawej strony. Chyba czeka mnie wymiana drugiego. Zawieszenie przednie, mimo posiadanego zestawu nowych amorków przednich KYB, z osłonami i bodaj górnymi mocowaniami Sachsa nie zostało ruszone. Jest w stanie bardzo dobrym. Części pozostają na następną okazję. Niestety tylne zawieszenie nie zostało sprawdzone. Szkoda.
4) ELEKTRYKA
- Mam problem z okresowo świecącymi się/żarzącymi światłami przednimi. Wymieniłem pająk. Bez efektów. Mechanik grzebał długo, aż stwierdził, że kostka pająka od świateł jest całkowicie rozpieprzona. Owszem, jest podtopiona. Piny są poprzypalane. Podobno jest to część nie do zdobycia. Hmmm... Obudowa kostki jest do dostania za grosze - kilka euro. Gorzej z pinami. Nie znalazłem tych cholernych pinów. Z B3 po 1989 roku nie pasują. Niestety. Problem dalej pozostał.
- Prosiłem o zamontowanie przekaźników świateł przednich z Poloneza. Nie zostało to zrobione. Mechanik "nie widzi sensu" takiej przeróbki. Cytuję: "przecież przekaźnik masz na pająku". No... chyba nie.
- Prosiłem o pochowanie przewodów w czarny peszel pod maską. Nie zostało to zrobione.
- Prosiłem o podłączenie obrotomierza. Trzeba było wyprowadzić "coś tam" z alternatora, bo tego oryginalnie nie posiadam. Wyprowadził, podłączył. Obrotomierz nie działa. Sprzedawca twierdzi, że był sprawdzany i działa na 100%. Mechanik twierdzi, że obrotomierz jest uszkodzony. Niebawem sam to sprawdzę. Zwykle ufałem mechanikowi w pełni. Teraz... już nie do końca. Jeżeli doszliście już do tego zdania to chyba mnie rozumiecie dlaczego...
- Prosiłem o ogarnięcie krańcówek. Wymienił co nieco. Jedną zostawił starą. Oczywiście - ta dalej nie działa. Agrh.
- Światła awaryjne mi czasem działają, czasem... umierają. Leeeedwo coś się zapala, ale mrugać już nie chce. Podejrzewałem jakiś przekaźnik. No cóż. Problem nadal jest. Nie zostało to ruszone.
5) INNE PIERDOŁY
- Lewe drzwi nie otwierały się z kluczyka. Okazało się, że ktoś próbował kiedyś założyć do tego auta centralny zamek. Mechanizm założył tylko do lewych przednich drzwi. Musiał się poddać w trakcie prac, bo porobił niezłą manianę. Najlepsza była opcja z przyspawaniem drutu z pompki do bolca zamykającego/otwierającego drzwi. Cóż...
- Nie mogę przekręcić pokrętła z dmuchawy na pozycję, by dmuchało na twarz. Coś się blokuje pomiędzy opcją "nogi" a "twarz". Mimo, że był to ostatni punkt na liście, mechanik stwierdził, że o tym już mu nie napisałem.
Reasumując: lista była długa. Mam świadomość tego, że szczególnie te drobne rzeczy się naprawia długo. Problem tutaj leży w tym, że de facto moje auto nie uzyskało tyle czasu mechanika, ile uzyskać powinno. Takie rzeczy jak kostka od pająka w przeciągu kilku tygodni byłaby załatwiona. Gdyby tylko sprawdził to w październiku, a nie - jak sam powiedział - w piątek, w przeddzień odbioru. Brak czasu spowodował, że mechanik o sporej klasie i renomie rozłożył się jak typowy przeciętniak. Przykro mi to mówić, ale dał ciała. Jedyna rzecz, która pozostaje mi na osłodę to... cena. Za wszystko to co powyżej, czyli w szczególności kompletny remont silnika, zapłaciłem 2200PLN brutto. Mówimy tutaj o częściach i robociźnie. Spodziewałem się kwoty w przedziale 3000-4500PLN. Jesteśmy umówieni na poprawki na 22 grudnia. Mimo to prace będą kontynuowane w tym tygodniu w Niemczech. Auto miało być gotowe na przegląd. Niestety, nie jest. Przegląd skończył mi się 30 listopada i muszę jeździć bez. Dlaczego przeglądu nie dostanę? Warto sporządzić małą listę:
- zamontowany jest licznik z obrotomierzem, który nie działa
- tylne hamulce nie zostały sprawdzone, podczas hamowania wydają dźwięk jak blacha tarta o płytę chodnikową
- tylne łożyska lekko huczą (może nie zostać to zauważone na TUV)
- mam wątpliwości co do tylnego zawieszenia - tył troszkę siedzi i wydaje niepokojące odgłosy
- jeżeli światła mijania będą świecić mimo wyłaczenia na pająku na TUV - znowu mamy dyskwalifikację
- awaryjne przez większość czasu nie działają
Wszystkie powyższe punkty, nie licząc łożysk, od razu dyskwalifikują mnie z możliwości uzyskania nowego, dwuletniego pozwolenia na jazdę. Niestety.
Dzięki za przeczytanie tego posta.
