Witam, mam nietypowy problem, jadę po mieście wszystko ok, zaparkowałem przy markecie, wyłączyłem silnik, wracam z marketu a auto nie odpala, iskra jest po prostu nie ma startu jakby benzyny nie dostawał chwilowo. Popiłowałem 3-4 razy i dałem sobie spokój, kumpel mnie ściągnął na holu, auto stało całą dobe pod blokiem, przychodzę do niego rano nastęnego dnia a on odpala normalnie od strzała! 2 tygodnie po tym miałem identyczną akcję, zgasiłem auto i nie odpaliło, kumpel popchnął i od pychu zapalił... później zapalał znowu normalnie. Wczoraj ta sama sytuacja, jadę po mieście, później gaszę auto i po powrocie ze sklepu nie odpala. Nie miał kto mnie ani zholować ani popchać, więc dałem sobie spokój bo do domu miałem niedaleko. Wróciłem do auta po 3-4 godzinach i już wtedy normalnie odpaliło... Miał ktoś podobny problem lub wie co to mogło być? Auto mam 4 miesiące, od razu po zakupie wymieniałem wszystkie filtry i olej na valvoline 10w40.
edit: ważne żebym dodał, że przed tym, jak auto nie odpala to coś się dzieje z obrotami, tzn auto tak jakby samo jechało/dodawało gazu, wtedy już wiem, że jak wyłącze silnik to nie odpali.
[B4 2.0 ABT] Czasami po wyłączeniu silnika już nie odpala
Ja też mam podobny problem ale u mnie idzie odpalić sposobem. Problem pojawia się tylko po krótkiej jeździe czyli gdy zgaszę samochód a silnik jeszcze nie nagrzany. Jak już złapie normalną temperaturę pracy można gasić i odpalać do woli. U mnie pomaga trzymanie gazu w podłodze i załapuje dławi się a jak włączę lpg pracuje normalnie. Rzadko mam ten problem więc się nie przejmuję. Podejrzewam że jest to związane jak inne poranne anomalie z emulacją sondy lambda.