Dwa razy zagrałem świece i kręcę opornie odpalił.
A za mną chmara dymu chwilę pochodził i zgasł no to kręcę zero odzewu, maska do góry niby wszystko ok to rozkręcam dolot daje żonie plaka żeby psikala jak zaczynam kręcić i jakoś odpalił pochodził z 5 minut węże były ciepłe około 20/25°C to ruszam.
Nie ujechalem 100m i zdechł. No to kręcę strasznie opornie, maska do góry patrzę a w przewodach bąbelki.

Skąd się to wzięło miesiąc temu nowy filtr paliwa nowy pływak bo się zapowietrzał bo kruciec był pęknięty a po wymianie odpowietrznik tak że do -10°C palił na dotyk.
Depresator stosowany od listopada do -45°C.
Co o tym myślicie?
Stosował ktoś może jakaś grzałkę w baku?
Jak z tego wybrnąć?