Ja może opowiem co się dzisiaj wydarzyło. Jadę z dziewczyną z Jeleniej Góry i na podjeździe na "kapelę" widzę że ktoś nie wyrobił na zakręcie i wbił się w polną drogę, szczęście że tam była, bo koleś mógł dużo "głębiej wlecieć. Oczywiście było tam dużo śniegu i ni jak nie mógł sobie kolega poradzić, tak że zaoferowałem pomoc i zaproponowałem że wyciągnę auto. Po chwili zacząłem wyszarpywać samochód, a była to Renówka 19 sedan. Ja ustawiłem się przodem i na wstecznym podszarpywałem renię, bo inaczej się nie dało. Po kilku szarpnięciach myślałem że już będzie wszystko okej, aż nagle w 19stce wyrwałem hak wraz ze zderzakiem. Niezłe zdziwko walnąłem. Wyszedłem z auta, gościu z reno pyta się: "Co się stało", a ja mówię; "Zderzak się urwał"! on na to: "o kur...", ale nie tracąc nadziei szukaliśmy innego miejsca zaczepienia linki, choć z tyłu nie było już za co łapać, gdyż tylko zgnite i pokrzywione blachy pozostały, to wyszarpałem go za przedni hak. Po prostu w bok go ciągnąłem, a że był śnieg, to w miarę łatwo udawało się
Na koniec myślałem że rzuci koleś chociaż symbolicznie za pomoc, ale chyba był zbyt zdenerwowany aby o tym pamiętać, a mi było trochę nie zręcznie co kolwiek mówić, bo mu auto lekko zniszczyłem.
Właściwe moja historia to takie ostrzeżenie, żebyście w razie wyciągania kogoś z rowu uważali na starsze auta, bo w moim przypadku to był tylko zderzak i hak, a w innym to może być pół samochodu

:lol:
Pozdrawiam i szerokości życzę
